Ci którzy znają grenlandzkie realia wiedzą że to ogromny kraj i podróżowanie po nim jest bardzo drogie dlatego nie robi się tego często.

Po raz pierwszy od przybycia na Grenlandię (prawie 7 lat temu) udałem się w krótką podróż służbową do Qaqortoq. Aby dostać się tam z Sisimiut należy polecieć do Nuuk (Dash 8), z Nuuk do malutkiej osady Narsarsuaq (lotnisko międzynarodowe, była baza amerykańska) by wreszcie helikopterem, z miedzyladowaniem w Narsaq, polecieć do samego Qaqortoq.

Ciekawym wydaje się co mnie mogłlo zaskoczyć po siedmiu latach mieszkania na Grenlandii:

- bardzo duża różnica temperatur między Sisimiut a południem Grenlandii. Sisimiut już od kilku tygodni pokryte jest śniegiem, w Qaqrtoq nie ma go w ogóle,

- drzewa, małe ale jednak drzewa. Choć słyszałem o nich z opowiadań to jednak wciąż zaskakują

- budynki budowane na bardzo wysokich skałach,

- potwierzdziła się teoria że nie można wyjechać do innego miasta na Grenlandii bez spotkania tam ok. 10-u znajomych w tym członków rodziny,

- duża liczba malutkich osad zajmujących się chodowlą owiec, do wielu z nich prowadzi droga co jest raczej niespotykany na północy gdzie transport do małych miejscowości odbywa się wyłącznie drogą morską

P.S. W nocy spadł śnieg dlatego udało się z helikoptera zrobić kilka zdjęć miejsc pokrytych śniegiem i bez śniegu.

Zobacz również galerię zdjeć z grenlandzkich miast.

_______________________________________________________________________________

Zobacz również:

Polskie ślady na Grenlandii

Stałe łącze dotarło na Grenlandię